Google na stażu – czy asystent się sprawdza?

Asystent Google zadebiutował w Polsce w styczniu tego roku, a zrobił to jakby bezgłośnie, troszkę tylnymi drzwiami, nie mówiąc o sobie za wiele, po prostu wszedł na telefony z androidem i tak już pozostał. Jest, ale wykonuje swą pracę po cichu zupełnie jak kopista Bartleby.

„Wirtualni asystenci szturmem podbili nasze smartfony, głośniki i domy! Obecnie człowiek nie wyobraża sobie życia bez nich! Wyszukujemy wszędzie, wyszukujemy w pracy, w aucie, w lesie, w toalecie. Życie nasze uległo werbalnej rewolucji! Ręczne zapalanie światła, uzbrajanie cierpliwości i alarmu to już przeszłość; podobnie jak chodzenie na zakupy i czytanie książek! Dzisiaj wszystko czego potrzebujesz, jest w zasięgu twojego głosu. Przemów! I daj się poprowadzić.”

Tak MOGĄ brzmieć propagandowe laudacje gazet przyszłości, wychwalające możliwości osobistych, wirtualnych asystentów, o ile w przyszłości gazety będą jeszcze istnieć. Tak MOGŁY brzmieć nagłówki gazet początku anno Domini 2019. A jednak nie brzmiały. Skąd cisza? Czy wirtualni asystenci faktycznie odmieni(aj)ą nasze życie?

Asystent na ćwierć etatu

Asystent Google zadebiutował w Polsce w styczniu tego roku, a zrobił to jakby bezgłośnie, troszkę tylnymi drzwiami, nie mówiąc o sobie za wiele, po prostu wszedł na telefony z androidem i tak już pozostał. Jest, ale wykonuje swą pracę po cichu zupełnie jak kopista Bartleby. Wywołujemy go, kiedy jest potrzebny, ale równie łatwo zapominamy o jego istnieniu. 

Wielu użytkowników, szczególnie starszych, dalej nie ma pojęcia o tym, że On w ogóle JEST. Google jednak pamięta o nich dobrze i zgodnie z lipcowymi rewelacjami1 opublikowanymi przez samą firmę, może nas nawet podsłuchiwać. Niby „przypadkiem”, ale jednak trochę specjalnie. Sprawa nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie niesubordynacja (o zgrozo!) jednego z pracowników, który postanowił, ujawnić światu niecne praktyki kalifornijskiego giganta. Google uspokaja, z miną starego antykwariusza twierdzi, że podsłuchuje jedynie dla pieniędzy (a to spoko!) i rozwoju rozpoznawania lingwistycznego. Oczywiście, że ciekawej i skuteczniej z perspektywy inwigilacji jest nas podsłuchiwać i następnie analizować, niż zatrudnić native speakerów, którzy dostarczyli by firmie odpowiednie próbki głosów. To, że wraz z epoką smartfonów bezpowrotnie oddaliśmy, w ręce korporacyjnych gigantów i rządów, dostęp do swojej prywatności nie szokuje już nawet mnie. Mnie, który jeszcze na maturze (lata temu) trwożył się nad wizjami Georga Orwella rozpostartymi w „Roku 1984” czy też obrazami „Nowego wspaniałego światu” Aldousa Huxleya, mnie, który bił na alarm, gdy czytniki linii papilarnych zagościły na siłowniach, a skanowanie twarzy przez AR2 stało się równie powszechne jak skanowanie wędliny w tesco. 

Nie szokuje, albowiem zgadzając się dać (bardziej lub mniej świadomie) COŚ od siebie, w tym wypadku swoje dane i część prywatności, otrzymujemy COŚ w zamian. Otrzymujemy usługę, która ma czynić nasze życie bardziej wydajnym, ciekawszym, weselszym, w skrócie – lepszym.

Czy Asystent Google jest przydatny?

To co zrobiłem wyżej, to znaczy zadałem pytanie rozpoczynające się od „Czy...” jest dla obecnego Asystenta Google dobrym pretekstem do postawienia właśnie tej strony wysoko w  wynikach zapytania głosowego. Dlaczego? Dlatego, że przyszłość wyszukiwania poprzez komendy głosowe tkwi w long tailach, to znaczy długich frazach (4-6 słów) przypominających prawdziwą, ludzką mowę. Pytamy: „co”, „kiedy”, „gdzie”, „jak”, „kto”, a w każdym z tych przysłówków tkwi zakodowana informacja, tego, jak bardzo jesteśmy zainteresowani daną usługą czy produktem3.  

Wnusiu, później mi wytłumaczysz, to trzeba na spokojnie...

Anglojęzyczne blogi marketingowe uczulają: dostosuj swoją stronę do wyszukiwarek głosowych! Ale my – jako Polacy – musimy się spieszyć?

Tak! I nie. Tak, dlatego, że rewolucje w technologii zachodzą dziś z dnia na dzień, a Google nie ustaje w doskonaleniu swoich produktów, wdrażaniu asystenta na nowe urządzenia i rozbudowywania jego funkcji4. Nie, dlatego, że na razie brak danych ile osób w Polsce z asystenta faktycznie korzysta. W USA jest to już 111,8 mln ludzi, czyli 39,4% amerykańskich internautów5. Sporo? Zaiste. Nie ma powodów, by uważać, że w Polsce trend będzie odwrotny. Zwiększenie się roli wyszukiwania głosowego zmieni także treści stron internetowych. A to oznacza, że z mechanicznych, niezgrabnie wtykanych fraz SEO (Chcesz wiedzieć jaki NAJLEPSZY BLOG TECHNOLOGICZNY czytać?) treści staną się bardziej naturalne, ludzkie, mówione.

Dołóżmy do tego rosnący w społeczeństwie odsetek ludzi samotnych. Ludzi, którzy nie mają się do kogo odezwać... Czy asystent przyszłości ma szansę stać się kimś więcej niż tylko naszym osobistym „pracownikiem”?

  

[1] https://www.blog.google/products/assistant/more-information-about-our-processes-safeguard-speech-data/

[2] AR – augmented reality – rzeczywistość rozszerzona. Więcej o AR dowiesz się tu: https://mu.pl/blog/xr--rzeczywistosc-skrzyzowana-czy-ukrzyzowana-13

[3] Więcej na temat specyfiki fraz głosowych możesz przeczytać tutaj: https://promotraffic.pl/blog/voice-search-seo-przygotuj-swoja-strone-na-wyszukiwanie-glosowe

[4] O nowych urządzeniach obsługujących Asystenta Google dowiesz się więcej na oficjalnym blogu firmy: https://blog.google/products/assistant/google-assistant-comes-more-devices-home/

[5] https://www.emarketer.com/content/voice-assistant-use-reaches-critical-mass

 

O autorze:

Piotr Sarmini , Redaktor Piotr Sarmini , Redaktor

Subskrybuj blog MU

Chcesz być zawsze na bieżąco z naszym blogiem? Podaj swój e-mail poniżej, a będziemy Cię informować o nowych wpisach (nie wysyłamy SPAMu).